Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/354

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wogóle zrozumieć, co mężczyźni w niej widzą i czem się zachwycają!
Pani Mac Anderowa nie była w gruncie rzeczy złą, konieczność wszelako utrzymania się na stanowisku w przykrych okolicznościach małżeńskiego jej pożycia zmuszała ją do krążenia po świecie z pełnym koszem wiadomości; nie przyszło jej też wcale na myśl, że lepiej zrobiłaby, gdyby w sprawie spotkania „tych dwojga“ w Parku trzymała język za zębami.
Traf chciał, że obiadowała tego dnia w domu Tyma, gdzie bywała czasem, aby „rozruszać staruszki“, jak zwykła mawiać. Zawsze spotykała tam na obiadach te same osoby, proszone celem dotrzymywania jej towarzystwa: Winifredę Dartie i jej męża, Franusię dlatego, że należała do artystycznych kół, wiadomo było bowiem, że pani Mac Anderowa pisuje artykuły o modach do miesięcznika „Królestwo Pań“ i wreszcie, jako objekty do flirtu dla niej, usiłowano, o ile to się udawało, ściągnąć jednego albo dwóch młodych Haymansów, którzy, jakkolwiek nigdy nic nie mówili, uważani byli za bardzo sprytnych i doskonale obeznanych ze wszystkiem, co było ostatnim krzykiem mody w eleganckim świecie.
O dwadzieścia pięć minut po siódmej zakręciła światło elektryczne w małym swoim przedpokoju i, otulona w wieczorne okrycie z kołnierzem z szenszylli, wyszła na korytarz, zatrzymując się na chwilę, aby się upewnić, czy zabrała klucz od zatrzasku. Małe te, same w sobie mieszkanka uważała za wielce odpowiednie; skąpo, oczywiście, miała w nich powietrza i światła, mogła jednak wygodnie zamknąć je, kiedykolwiek chciała i wyjść czy wyjechać. Nie miała kłopotu ze służbą, nigdy też nie czuła się związaną, jak wówczas, kiedy biedny, kochany Fred wiecznie łaził jej po piętach; taki był niepoczytalny. Na myśl wszelako o aktorce teraz nawet jeszcze krzywił jej usta cierpki, szyderczy uśmiech.