Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/317

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jedyną cechą, przemawiającą przeciwko niej, było nieposiadanie przez nią podwójnego nazwiska. Była potęgą w wyższem mieszczańskiem towarzystwie, z jego setkami kół i środowisk, krzyżujących się wzajem na wspólnem polu walki funkcyj filantropijnych i z takiem upodobaniem ocierających się spódnicami na tem samem polu walki o spódnice przedstawicielek kół towarzyskich przez duże „T“. Pani Baynesowa była potęgą w kołach towarzyskich przez małe „t“, stanowiących organizację liczniejszą, donioślejszą i silniejszą, w której kupiecko chrześcijańskie instytucje, maksymy i „zasady“, przez nią symbolizowane, były prawdziwą żywą krwią, krążącą bujnie, jako właściwy krwiobieg interesu, a nie wyjałowioną jej imitację, płynącą w żyłach drobniejszego liczbą i znaczeniem odłamu towarzystwa przez duże „T“. Ludzie, którzy ją znali, czuli, że mają do czynienia z istotą zdrową — ze zdrową kobietą, która nie zdradzała nigdy przed nikim swoich myśli, zamykając nietylko własną duszę na cztery spusty, ale i kieszeń swoją także, o ile tylko jej się to udawało.
Pozostawała w jaknajgorszych stosunkach z ojcem Bosinney’a, który wielokrotnie ośmielał się dopuszczać niewybaczalnej zbrodni czynienia z niej przedmiotu swoich żartów. Wspominając też o nim teraz, po jego śmierci, nazywała go „biednym, drogim, nieodpowiedzialnym swoim bratem“.
Przywitała się z Juną ze zwykłą wylewnością uczuć, w czem była istną mistrzynią. Młoda dziewczyna budziła w niej lekkie uczucie lęku — o ile kobieta tak dostojna w świecie handlowo-chrześcijańskim może znać wogóle uczucie lęku przed kim i przed czemkolwiek. — Istotnie, pomimo drobnego wzrostu, posiadała Juna dużo godności, może z powodu śmiałego spojrzenia nieustraszonych swoich oczu, i pani Baynesowa z wrodzoną sobie przebiegłością wyczuwała, że pod bezkompromisową szczero-