Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/301

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Soamesa i Ireny za najdoskonalej, naszczęśliwiej dobrane: on wnosił majątek, ona — urodę; najwłaściwsze pole do kompromisu. Niema powodu, dla którego nie mieliby ciągnąć pospołu taczki życia, chociażby nawet mieli się nienawidzić wzajem. Mniejsza o to, jeśli każde z nich pójdzie własną drogą, byleby nie zostały przekroczone granice przyzwoitości, byleby uszanowana była świętość węzłów małżeńskich, nienaruszalność wspólnego ogniska. Połowa małżeństw wśród wyższej klasy średniej oparta jest na nieobrażaniu poczucia przyzwoitości, jaką się rządzi społeczeństwo, na uszanowaniu drażliwości, jaka cechuje na tym punkcie kościół. Aby uniknąć urażania społeczeństwa i kościoła, warto poświęcić własne, najgłębsze bodaj uczucia. Korzyści ustalonego ogniska rodzinnego są widoczne, namacalne — składa się na nie tyle objektów posiadania! Utrzymanie status quo nie grozi żadnem ryzykiem. Zburzenie ogniska rodzinnego jest w najlepszym razie eksperymentem wielce niebezpiecznym, w dodatku czysto egoistycznym.
Na tym punkcie sprawa wymagała dowodzenia i obrony i młody Jolyon westchnął boleśnie.
— Ośrodkiem tego wszystkiego — pomyślał — jest poczucie własności, wielu ludzi wołałoby wszelako nie stawiać kwestji na tej płaszczyźnie. W ich pojęciu idzie wyłącznie o świętość węzłów małżeńskich. Ale podstawą świętości węzłów małżeńskich jest świętość rodziny, a świętość rodziny oparta jest na świętości posiadania, zatem na własności. A przecie wszyscy ci ludzie są wyznawcami Tego, który nic nigdy nie posiadł na własność. Ciekawe!
I młody Jolyon westchnął ponownie.
— Czy ja sam, wracając teraz do domu, zaproszę każdego napotkanego nędzarza, aby podzielił ze mną mój obiad, którego w takim razie mogłoby nie starczyć dla mnie samego, a w każdym razie dla mojej żony, nie-