Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

George mógł przezwać go „Piratem“ — utrzymywała stanowczo, że jest on bardzo szykownym młodzieńcem.
Zapewnienie to, że Bosinney jest bardzo szykownym młodzieńcem, wywołało istną sensację. Nie mogło jednak przekonać. Że jest „przystojny na swój sposób“, gotowi byli przyznać, aby jednak można było nazwać szykownym człowieka z jego wystającemi kośćmi policzkowemi, z jego biegającemi ciekawie oczami, a nadewszystko z jego miękkiemi pilśniowemi kapeluszami, jest jeszcze jednym dowodem przesadnie oryginalnej pogoni Winifredy za czemś nowem.
Działo się to owego słynnego lata, kiedy oryginalność i przesada były w modzie, kiedy sama ziemia przesadzała w swoich darach, kiedy drzewa kasztanowe okryły się niezwykłą bujnością kwiecia, a wszystkie pachnące rośliny sączyły niebywałe dotychczas aromaty; kiedy róże pysznie rozkwitły we wszystkich ogrodach; kiedy nie starczyło miejsca na rojące się mirjadami gwiazdy na ciemnem niebie; kiedy codziennie i przez cały dzień słońce wytaczało płonącą swoją tarczę ponad Parkiem; kiedy ludzie dziwne wyprawiali rzeczy, śniadając i obiadując na otwarłem powietrzu. Niezwykle dotychczas wezbranemi rzekami płynęły nieskończone szeregi powozów i dorożek poprzez mosty rozpięte nad lśniącą rzeką, uwożąc tysiącami wyższą burżuazję do zielonych przepychów Bushey’u, Richmondu, Kew, czy Hampton Courtu. Każda nieomal rodzina, mająca jakiekolwiek pretensje należenia do powozowych, raz przynajmniej tego lata zwiedzała kasztanowe gaje w Bushey, albo też urządzała przejażdżkę poprzez gąszcze Richmond Parku. Sunąc gładko, mimo że w kurzawie pyłu, wzbijanego kopytami własnych ich rumaków, wypatrywali, jak należało, nagłego śmigania udekorowanych rogami głów większych sztuk płowej zwierzyny wpośród splątanej gęstwiny paproci, zapowiadającej miłośnikom jesieni niebywale do-