Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Irena jest moją najserdeczniejszą przyjaciółką — rzekła. — Chcę, żebyście zaprzyjaźnili się z sobą oboje.
To wyrażone tonem rozkazu życzenie małej panienki wywołało uśmiech na twarzy wszystkich trojga. Soames Forsyte, zbliżywszy się niepostrzeżenie, stanął za kobietą o pięknych kształtach, która była jego żoną i poprosił:
— Przedstaw i mnie także.
Stale widzieć go było można na publicznych takich zebraniach u boku żony, a ilekroć nawet obowiązki towarzyskie odwoływały go od niej, śledził ją zdała oczami, na których dnie tkwił dziwny wyraz czujności i tęsknoty.
Ojciec Soamesa, James, badał wciąż jeszcze, siedząc przy oknie, markę fabryczną trzymanej w ręce porcelanowej filiżanki.
— Dziwię się, że stary Jolyon pozwolił na to narzeczeństwo — zwrócił się do ciotki Anny. — Niema, jak słyszę, widoków pobrania się ich w ciągu lat jeszcze. Ten młody Boosinney (wymawiał „o“ przeciągle w przeciwieństwie do krótkiego brzmienia tej głoski w sposobie wymawiania nazwiska narzeczonego) jest podobno zupełnie bez środków. Jak wydawałem moją Winifredę za Dartiego, kazałem mu wyliczyć się z każdego posiadanego grosza i umieścić wszystko na pewnej lokacie. Dobrze się stało; do dzisiaj nie mieliby napewno ani grosza!
Ciotka Anna, rozparta na aksamitnym fotelu, podniosła oczy na mówiącego. Czoło jej obramowane było siwemi lokami, niezmienionemi od dziesiątków lat i powodującemi zatracenie przez członków rodziny pojęcia o czasie. Nie odpowiedziała; w rzadkich tyłko okazjach przemawiała, szczędząc swój starczy głos; nie mającem u wszelako czystego sumienia Jamesowi starczyło wymowne spojrzenie jej za odpowiedź.
— O — dodał — na to, że Irena nie miała posagu, nie