Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie przetańczył ani razu. Niektórzy z mężczyzn tańczyli z własnemi żonami; jego poczucie „formy“ nie pozwalało mu nigdy tańczyć z Ireną od czasu ich ślubu, jedynie też bóg Forsytów mógłby powiedzieć, czy było to dla niego ulgą czy nie.
Przefruwała obok niego, tańcząc z innymi mężczyznami; jej suknia, barwy irysowej, falowała dokoła jej nóg. Tańczyła dobrze; znudziły go już zachwyty, powtarzane przez wszystkie kobiety:
Jak pięknie tańczy pańska żona, panie Forsyte! — Prawdziwa to przyjemność patrzeć na nią w tańcu!
Nudziło go odpowiadanie im, odwracając od nich głowę:
— Tak pani uważa?
Młoda jakaś para, wirując tuż przy nim, niemile wachlowała go poruszanym w tym zawrotnym tańcu prądem powietrza. Franka i jeden z jej wielbicieli, stojąc wpobliżu, rozmawiali o miłości.
W pewnym momencie usłyszał Soames poza sobą głos Rogera, wydającego jednemu z służących polecenia w sprawie wieczerzy. Wszystko było tutaj drugorzędne! Żałował, że przyszedł. Zapytał Irenę, czy potrzebny jej jest, na co odpowiedziała mu ze zwykłym, do szalu doprowadzić mogącym uśmiechem:
— 0O, nie!
Poco więc przyszedł? W ciągu ostatniego kwadransa znikła mu zupełnie z oczu. Nie widział jej ani razu. Zamiast niej zbliżył się George; zapóźno już zejść mu z oczu.
— Widziałeś „Pirata“ w bojowym rynsztunku, z porządnie ostrzyżoną głową, w pełnej gali? Odpowiedział, że nie widział i, przeszedłszy na drugą stronę wolnej teraz w przerwie pomiędzy tańcami sali, wyszedł na balkon, patrząc z niego na ulicę.
W tej chwili zajechał przed dom powóz ze spóźnio-