Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kim hotelu na Cannon Street, jak to czyniły inne, kierujące się większemi ambicjami Towarzystwa — odbywało się zawsze Ogólne Zebranie. Stary Jolyon od początku zawziął się przeciwko prasie. Jakie ma ogół prawo do wtrącania się do jego koncernów!
Soames przyszedł z uderzeniem oznaczonej godziny i zajął swoje miejsce wpośród dyrektorów zarządu, którzy usadowili się długim szeregiem, każdy przy własnym kałamarzu, mając naprzeciwko siebie swoich akcjonarjuszy.
W pośrodku tego szeregu stary Jolyon, wyróżniający się z pomiędzy wszystkich, w czarnym swoim, ciasno opiętym surducie, z siwemi wąsami, siedział oparty o grzbiet krzesła, końcami palców przebierając po leżącym przed nim zwoju kopij dyrektorskich sprawozdań i rachunków.
Na prawo od niego zajął miejsce przesadzający we wszystkiem generalny sekretarz Hemmings, w którego pięknych oczach tkwił wyraz nadmiernie głębokiego smutku; jego siwawa broda barwy ciemnej stali, miała żałobny wygląd, spotęgowany przesadną czarnością przezierającego z pod niej krawata.
Okoliczności, towarzyszące Ogólnemu Zebraniu, uspa sabiały istotnie melancholijnie. Nie więcej niż sześć tygodni upłynęło od chwili otrzymania telegramu od Scorriera, eksperta górniczego, zawiadamiającego ich, że główny ich zarządzający, Pippin, popełnił samobójstwo w trakcie próby napisania, po dwuletniem milczeniu, listu do Dyrekcji. List ten, jako dowód rzeczowy, leżał teraz przed nimi na stole; miano go odczytać akcjonarjuszom, którzy naturalnie wtajemniczeni zostaną we wszystkie fakty.
Hemmings mawiał często do Soamesa, grzejąc się przy kominku z rozsuniętemi przezornie połami surduta:
— To, czego nasi akcjonarjusze nie wiedzą o stanie