sytów. Osiemdziesięcioletni starzec miał, dzięki swojej pięknej, srebrno-siwej głowie, wypukłemu, sklepionemu czołu, małym ciemno-szarym oczom i ogromnym, siwym, rozłożyście opadającym poniżej silnie zarysowanej szczęki wąsom, wygląd patrjarchalny. Pomimo jednak wychudłej twarzy i zapadłych skroni, zdawał się zachowywać wciąż jeszcze niespożyte siły młodości. Trzymał się niezmiernie prosto, a przebiegłe, bystre jego oczy nie utraciły nic z dawnego swojego blasku. Tem wytłumaczyć się dała niechęć i nieufność w stosunku do niego ludzi drobniejszej postaci, na których wywierał wrażenie wyższości. Rządząc się w ciągu nieskończonego szeregu lat własną wolą, zdobył sobie usankcjonowane przez czas prawo do niej. Nigdy też nie przyszłoby staremu Jolyonowi na myśl, że należy przybrać nieufny czy obronnie wyzywający wyraz twarzy.
Pomiędzy nim a czterema obecnymi jego braćmi: Jamesem, Swithinem, Mikołajem i Rogerem, wiele zachodziło podobieństwa i wielkie też dzieliły ich różnice. Każdy z tych braci znacznie różnił się od innych, mimo to wszyscy wzajem byli do siebie podobni.
Odmienne rysy pięciu tych twarzy i odrębność wyrazu każdej z nich znaczyła wspólna cecha stanowczości, ujawniona w energicznym zarysie podbródka, stanowiąca wspólny podkład powierzchownych odrębności i nadająca wszystkim charakterystyczne piętno rasowe, sięgające zbyt zamierzchłej przeszłości, aby można było zbadać jego powstanie, zbyt odległe i ustalone, aby podlegać mogło dyskusji — istny stempel urzędowy, a zarazem najpewniejsza gwarancja pomyślności rodu.
To samo piętno, może nieco mniej wyraziste, ale niezaprzeczone, znak czegoś niedającego się wyplenić z duszy rodu, cechowało młodsze pokolenie, zarówno w osobie George’a o turzej twarzy oraz bladego, dzielnego Archibalda, jak i młodego Mikołaja z jego łagodną, ba-
Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/21
Wygląd
Ta strona została przepisana.