czystego jego ulistwienia, w bujności jego nieomal odrażającej, u szczytu pysznego jego rozrostu.
Dnia 15 czerwca 1886, około czwartej po południu, osobnik, szczęśliwie obecny w siedzibie starego Forsyta w Stanhope Gate, mógł mieć możność obserwowania najwyższego rozkwitu rodu Forsytów.
Zebranie rodzinne miało na celu uczczenie zaręczyn panny Juny Forsyte, wnuczki starego Jolyona z panem Filipem Bosinney’em. W olśniewającej świetności jasnych rękawiczek, barwnych kamizelek męskich i pstrych sukien damskich zgromadziła się cała rodzina — nawet
ciotka Anna, rzadko już teraz ruszająca się z zacisznego kącika w zielonym salonie brata jej, Tyma, gdzie, pod osłoną pióropusza zeschłych traw w jasnobłękitnym wazonie, siedziała cały dzień z książką albo ręczną robótką, w otoczeniu wizerunków trzech pokoleń Forsytów. Tak, stawiła się nawet i ciotka Anna. Jej sztywno wyprostowana, hieratyczna postać i dostojność zastygłej w spokoju starczej twarzy uosabiały nieugięte wcielenie idei rodziny.
Ilekroć zaręczał się, żenił, czy wychodził zamąż, albo rodził się ktokolwiek z Forsytów — stawiali się niezmiennie wszyscy Forsytowie. Ilekroć umierał ktoś z Forsytów — ale żaden z Forsytów nie umarł jeszcze dotychczas; Forsytowie nie umierali; śmierć była niezgodna z ich zasadami, uzbrajali się też przeciwko niej, przedsiębierając instynktownie środki ostrożności, naturalne u ludzi, posiadających wielką siłę żywotną i nieznoszących zamachu na swoją własność.
Forsytowie, zmieszani tego dnia z tłumem innych
gości, wyróżniali się sztywniejszą jeszcze niż zazwyczaj wyniosłością, czujną, badawczą stanowczością i uroczystem dostojeństwem, jakgdyby zwarli się w szyk obronny, grymas przezornej nieufności, cechujący twarz Soamesa
Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/18
Wygląd
Ta strona została przepisana.