Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ I.
PRZYJĘCIE U STAREGO JOLYONA

Uprzywilejowani, którzy dostąpili zaszczytu uczestniczenia w rodzinnej uroczystości Forsytów, mieli możność oglądania czarującego i pouczającego widoku rodziny, należącej do wyższego mieszczaństwa, w pełni upierzenia. Ktokolwiek wszelako z tych uprzywilejowanych posiadał dar analizy psychologicznej (talent pozbawiony wartości pieniężnej, tem samem nieznany Forsytom), był świadkiem widowiska, nietylko cudownego samo przez się, ale rzucającego światło na jedno z zawiłych zagadnień rodu ludzkiego. Mówiąc poprostu, to zgromadzenie rodziny, której ani jedna odnoga nie lubiła innej, wśród której nie było trzech członków, złączonych uczuciem godnem miana sympatji, mogło służyć mu za dowód niepojętej owej, spoistej solidarności, czyniącej rodzinę tak potężną jednostką społeczną, tak wyraźnem odtworzeniem społeczeństwa w minjaturze. Przed świadkiem tym odsłaniała się wizja mrocznych dróg rozwoju form społecznych, umożliwiająca mu zrozumienie życia patrjarchalnego, rojenia się dzikich hord, powstawania i upadku narodów. Był on w położeniu człowieka, który, mając możność obserwowania rozwoju drzewa od momentu jego zasadzenia (wymownego tego przykładu krzepkiego wrastania, utrwalania się i pomyślnego bytowania wpośród śmierci innych roślin, nie tak trwale zakorzenionych, mniej chłonnych i odpornych), mógłby zarazem oglądać rozkwit tego samego drzewa w pełni so-