Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zakręconym wąsem i niedającym się usunąć zarysem bokobrodów, które, urągając wszelkim usiłowaniom golenia, zdają się być oznaką czegoś nieodłącznego od osoby golącego się, czegoś, często zwłaszcza dającego się spostrzegać u ludzi, którzy zwykli spekulować na giełdzie.
Soames w charakterze wykonawcy ostatniej woli zmarłej, przyjmował gości, jako że gospodarz domu, Tym, pozostawał wciąż jeszcze w łóżku — wstać miał dopiero po pogrzebie. Ciotki Jula i Hester zejść miały nadół dopiero po wszystkiem, wiadomo bowiem było, że przygotowane ma być śniadanie dla tych, którzy zechcą jeszcze powrócić. Drugi zkolei przybył Roger, utykający wciąż jeszcze z powodu przebytego świeżo ataku podagry, a wraz z nim trzej jego synowie: Roger junior, Eustachy i Tomasz. George, ostatni z synów, przybył prawie bezpośrednio po nich własnym powozikiem i zatrzymał się w hallu, aby zapytać Soamesa, czy przedsiębiorstwo pogrzebowe opłaca mu się.
Nie lubili się wzajem.
Potem przybyli dwaj Haymansowie — Giles i Jesse — uroczyście milczący, doskonale ubrani, z świeżo zaprasowanemi fałdami czarnych wieczorowych spodni. Jolyon senior przyjechał sam. Po nim Mikołaj, wyróżniający się czerstwym kolorytem twarzy i starannie ukrywaną ruchliwością głowy i ciała. Towarzyszył mu jeden z jego synów, potulny i jakgdyby zgaszony. Swithin Forsyte i Bosinney przybyli równocześnie i stali w drzwiach wejściowych, ceremonjalnie ustępując jeden drugiemu pierwszeństwa. Kiedy jednak drzwi otworzyły się, usiłowali przepchnąć się obaj razem, poczem odbyły się w hallu już ceremonjalne wzajemne przeprosiny i Swithin, doprowadziwszy do porządku swoje ubranie, nieco zdefasonowane podczas utarczki, powoli wszedł po schodach na górę. Za nimi przybyła reszta towarzystwa, którą stanowili: drugi Haymans, dwaj żonaci