Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

było kotarą, aby ukryć przed klijentami i gośćmi przedmioty, niezbędne do wygód życiowych: łóżko, kanapkę, zbiór fajek, maszynkę spirytusową, tomy powieści i ranne pantofle. Część biurowa pokoju umeblowana była w sposób zwykły — szafka z pokratkowanemi otworami, okrągły stół dębowy, składana podstawa do umywalni, kilka twardych stołków i sporych rozmiarów pólka, zawalona rysunkami i planami. Juna była w jego pracowni dwa razy już na herbacie pod opieką ciotki, jako przyzwoitki.
Przypuszczano, że posiada jeszcze od tyłu sypialnię.
O ile mogła rodzina stwierdzić, składały się na roczny dochód jego dwa radcostwa techniczne, przynoszące mu po dwadzieścia funtów, a także od czasu do czasu przypadkowe honorarja, nadewszystko zaś — znacznie ważniejsza pozycja — renta osobista przekazana mu na mocy testamentu przez ojca i wynosząca sto pięćdziesiąt funtów rocznie.
To, co doszło ich uszu o owym ojcu, było mniej przekonywające. Okazało się, że był on wiejskim lekarzem w Lincolnshire; pochodził z Kornwalji; znany był z uderzająco pociągającej powierzchowności i bajronicznych skłonności — słowem był popularną w swojem hrabstwie osobistością. Wuj Bosinney’a, Baynes, z Baynes’ów i Bildeboy’ów, istny Forsyte z ducha, chociaż nie z nazwiska, niewiele miał do powiedzenia o swoim szwagrze.
— Dziwak! — określił go. — O trzech starszych swoich synach wyrażał się zawsze lekceważąco: „Poczciwe stworzenia, ale takie cieple kluski!“ Wszystkim im bardzo dobrze się powodzi na służbie w Indjach. Filip był jedynym, którego ojciec lubił. Miał dziwny sposób rozumowania. Pewnego razu odezwał się do mnie: — Pamiętaj, mój kochany, nie pozwól nigdy, aby biedna twoja żona wiedziała, co o niej myślisz! — Rozumie się, że nie poszedłem za jego radą. Nie należę do takich!