Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

biety — nic ciężkiego, a jednak nie nazbyt francuski. Nie mogę doprosić się takiego u siebie w domu. Płacę mojej kucharce sześćdziesiąt funtów rocznie, nie udaje mi się jednak wymóc na niej przyrządzenia obiadu w ten sposób!
Dotychczas jeszcze nie wspomniał ani jednem słowem o budowie nowego domu; nie uczynił tego wówczas nawet, kiedy Soames, pod pretekstem pilnego zajęcia, udał się do pokoju na najwyższem piętrze, gdzie przechowywał swoje obrazy.
Teść i synowa pozostali sami. James czuł jeszcze miły wpływ oparów winnych i doskonałego likieru, wypitego przy czarnej kawie. Doznawał w stosunku do Ireny ciepłego uczucia bliskości. Jest naprawdę pociągąjącą istotą; umie słuchać i zdaje się rozumieć, co się do niej mówi; rozmawiając też z nią, nie przestawał obserwować całej jej postaci, od czubka pantofelków barwy bronzu aż do złocistych, miękko falujących jej włosów. Siedziała, oparta o grzbiet empirowego fotela, całe jej giętkie ciało zlekka kołysało się przy każdem poruszeniu, jakgdyby poddawała się pieszczocie ramion niewidzialnego kochanka. Usta jej uśmiechały się, oczy były nawpół przymknięte.
Niewiadomo, czy odczucie niebezpieczeństwa, tkwiącego w samym czarze jej postaci, czy wprost może wysiłek trawienia spowodował nagle zamilknięcie Jamesa. Nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek dotychczas pozostawał zupełnie sam na sam z Ireną. W pewnym momencie, ogarnąwszy wzrokiem całą jej postać, dziwnego doznał wrażenia, że ma naprzeciwko siebie obcą zupełnie istotę.
O czem może ona myśleć w tej chwili, oparta tak o grzbiet fotela?
Kiedy wreszcie przemówił, głos jego brzmią! bardziej szorstko, jakgdyby zbudzono go nagle z miłego snu.