Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ VI.
JAMES NA SWOBODZIE

Niebawem wieść o decyzji budowania, jaką powziął Soames, rozniosła się po całej rodzinie, budząc niepokój, jaki każda decyzja, związana z kwestją własności, budzić musiała z natury rzeczy wśród Forsytów.
Nic stało się to z winy Soamesa, który szczerze pragnął utrzymać całą rzecz w tajemnicy. Przepełniona radością Juna opowiedziała o szczęśliwym dla niej fakcie pani Small, udzieliwszy jej absolucji podzielenia się nowiną z ciotką Anną jedynie — sądziła, że rozweseli tem zacne serce kochanej staruszki, nieopuszczającej już od dłuższego czasu swojego pokoju.
Pani Small pobiegła zaraz do ciotki Anny, która, leżąc oparta o stos poduszek, przyjęła wiadomość tę z uśmiechem i rzekła wyraźnym swoim, dygotliwym, starczym głosem:
— Bardzo to dobrze dla kochanej Juny; spodziewam się jednak, że będą ostrożni — to rzecz niebezpieczna!
Kiedy po odejściu gościa pozostała sama, twarz jej sposępniała, okryta naglą chmurą, jak owe zasmucające błękit nieba obłoki, które przepowiadają burzliwy poranek.
W ciągu długotrwałego leżenia w łóżku nie przerywała rozpoczętego procesu ponownego sprężania całej swojej siły woli, co znajdowało odbicie i na jej twarzy, w coraz większym zwłaszcza zaciskaniu się kątów jej ust.
Jej panna służąca, Smither, pozostająca w służbie u niej od najmłodszych swoich lat — nie mówiono o niej nigdy inaczej, jak tylko: Ta dobra, poczciwa Smither, szkoda, że taka powolna! — otóż Smither co rano z najskrupulatniejszą starannością dokonywała ostatecznej ceremonji, wieńczącej odwieczną tualetę ciotki