Strona:John Galsworthy - Posiadacz.pdf/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w dniu popisu celem wysłuchania deklamowanej przez niego sceny z Moliera.
Nieposzlakowana nieskazitelność cechowała powierzchowność Soamesa, jak wielu współczesnych mu Londyńczyków. Niepodobna było wyobrazić sobie go z jednym bodaj włoskiem nie na miejscu, w krawacie, zbaczającym na jedną ósmą cala od geometrycznie doskonałej linji środka, w kołnierzyku, który nie lśniłby jak słońce! Soames Forsyte nie wyszedłby za żadne skarby świata z domu, nie wziąwszy kąpieli — codzienne kąpanie się było nakazem mody. — Z jak bezbrzeżną też pogardą traktował ludzi, którzy tego nie czynili!
Irenę, natomiast, można było doskonale wyobrazić sobie, kąpiącą się, jak nimfa, w zacisznym, ukrytym przed okiem ludzkiem strumieniu jedynie dla rozkoszowania się oświeżającym chłodem wody i upajającem pięknem własnego ciała.
W tym domowym konflikcie dwu sprzecznych usposobień zwycięzcą okazał się mężczyzna. Tak samo jak w toczącej się w narodzie walce pomiędzy żywiołem saksońskim i celtyckim zmuszony był temperament wrażliwszy i subtelniejszy ulec i podporządkować się narzuconej mu bardziej konwencjonalnej nadbudowie.
W ten sposób upodobnił się dom Soamesa Forsyta ściśle setkom innych domów, posiadających takie same wysokie aspiracje i stał się owym „czarującym domkiem państwa Soamesostwa Forsytów — tak bardzo indywidualnym, prawda, droga pani? — prawdziwie wytwornym!“
Zamiast państwa Soamesostwa Forsytów czytajcie — państwa Jamesostwa Peabodych, czy Tomaszostwa Atkinsów lub Emanuelostwa Spagnolettich, wstawcie bądź jakie wreszcie nazwisko ludzi, należących do zamożnego mieszczaństwa londyńskiego z wyższemi aspiracjami na