Strona:Jerzy Szarecki - Na pokładzie Lwowa.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Z czeluści marynarskich kieszeni na światło dzienne ukazują się angielskie papierosy „Gold Flake“, portugalskie „Cigarros“, hiszpańskie „Dolores“.
Powietrze pierwszorzędnej angielskiej restauracji „Golden Gate“ — Złota Brama, zaczyna przybierać odcień sinawy, i widać wyraźnie kłęby dymu, wydobywające się z otwartych drzwi na ulicę (było nas tam około dwudziestu, a w tej liczbie ani jednego prohibicjonisty tytuniowego).
Kilku Anglików o suchotniczym wyglądzie zakaszlało, poruszyło się niespokojnie i wyniosło na świeże powietrze.
Wstałem i ja. Miałem jeszcze pójść na pocztę napisać listy do Polski.
Razem ze mną poszło kilku kolegów. Po drodze wstąpiliśmy do sklepu kupić pocztówek z widokiem Madery. Na progu przywitał nas z wyszukaną grzecznością młody, czarniawy chłopak lat dwunastu i sam właściciel sklepu, sędziwy Portugalczyk, signor Honorato Oliveira. Wspominam tu jego nazwisko, gdyż jedyny jest to chyba człowiek na świecie, który niezłomnie wierzy w to, że najpotężniejszem mocarstwem na świecie jest Polska.
Podczas gdy drobiazgowo przeglądaliśmy pocztówki (chodziło o to, żeby było na niej widać jak