Strona:Jerzy Szarecki - Na pokładzie Lwowa.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tuniowy angielski. Przedtem jednakże pokątnie wymieniamy dolary na kolonjalną walutę portugalską: eskudy. Za dolara dają osiemnaście eskudów. Za złote polskie jednak dwóch eskudów, jakby z prostego stosunku dolara do złotego wyniknąć mogło, nie dają. Nie dają nawet pół centavosa, która to wartość równa się ¼ grosza polskiego. Wydajemy srogi okrzyk oburzenia i... wyciągamy dolary. Za chwilę siedzimy już przy stoliku pierwszorzędnej angielskiej restauracji Funchalu „Golden Gate“ — Złota Brama.
Rozglądam się wokoło. Sala elegancka. Posadzka. Marmurowe stoliki. Żyrandole. Wielkie szyby wystawowe. Gdyby nie wybitnie południowy typ publiczności i obsługi, miałbym wrażenie, że jestem w „Cristalu“ lub w jakiejś innej restauracji warszawskiej.
Zamawiamy obiad.
Ovos, sopa, pescedo, salada, fructos i vinho (jajka, zupa, sałata, ryba, owoce i wino) szybko znikają.
— O, wspaniały żeglarzu, Henryku — odzywa się jeden z kolegów — dobrześ zrobił, odkrywając Maderę, gdyby nie ty, jedlibyśmy jeszcze i dziś solone mięso na naszym „Lwowie“!
Wychylamy kielichy z resztą „Madery“ za spokój duszy ks. Henryka żeglarza.