Strona:Jerzy Szarecki - Czapka topielca.pdf/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Właśnie w chwili gdy Georges podchodził, zamek pękł i John, wsunąwszy rękę do kufra, wydobył z jego czeluści swoją czapkę.
— Te — zacharczał wściekle Georges podnosząc nagiel — kładź czapkę z powrotem!
John uskoczył błyskawicznie z pod ciosu ramienia Georgesa i krzepko ujął w ręku ostry marszpikiel.
Marynarze otoczyli ich ciasną obręczą, spodziewając się, że zaraz rozegra się epilog ich nienawiści.
Ale w tej samej chwili, gdy przeciwnicy mieli się już rzucić na siebie, z pokładu rozległ się gwizdek i głos bosmana:
— Drrrruga wachta! Na górrrrę!
Pierścień tłumu pękł i marynarze pobiegli na wezwanie na pokład. Za nimi podążyli Georges i John.
Już drapiąc się po trapie na górę, Georges syknął przez zaciśnięte zęby do Johna:
— Teraz już cię utrupię na pewno, poczekaj tylko!
Niebawem też zdarzyła się okazja do wprowadzenia w czyn tej pogróżki.
Była burzliwa, wietrzna pogoda. „Albatros“ unosił się w górę na grzbietach olbrzymich bałwanów i spadał w dół, czerpiąc obficie burtami wodę z sykiem pian, wdzierającą się na miotany burzą pokład.