Strona:Jerzy Szarecki - Czapka topielca.pdf/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— To cóżeś łgał, że będzie długa?! — zgromił go Syroj.
— Milcz! — syknął nań porozumiewawczo Safandopułło.
— Posłuchajcie! — Banabak wstał z grota luku, wyprostował się, nozdrza małego noska drgały. Twarz miał zaróżowioną, błękitne oczki świeciły gorączkowo — wzruszenie jakieś ogarnęło Banabaka.
— Posłuchajcie!
— „Czy znacie chiński port In-Kon? Jest tam taka mała, ciemna, kręta uliczka... Szedłem nią kiedyś, gdym był ze statkiem swoim w In-Kon. Nagle z jednego szynku, których jest tam dużo wyszło dwóch ludzi. Ubrani biało z długiemi, czarnemi brodami. Wysocy.
Zaczęli mi się bystro przyglądać, bo było ciemno — noc.
— Ban-Abak! S..s...s..s.. sssss — zawołał jeden z nich.
— Ban-Abak! Ssss...ss..s...ss..s... — powtórzył drugi.
Podszedł do mnie i wziął za rękę. Podszedł i ten, który zawołał pierwszy — Ban-Abak! Coś mi zaczęli opowiadać wywijając rękoma w kierunku szynku. Nie rozumiałem ich mowy. Nie mówili ani po angiel-