Strona:Jerzy Szarecki - Czapka topielca.pdf/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie groziło dowcipnisiom. Trudno było sobie wprost wyobrazić idjotyczną gębę Banabaka rozpłomienioną szałem walki, lub jego głupio obrzmiałą pięść zadającą ciosy i razy. Z tej pokojowej struktury Banabaka nie omieszkali oczywiście skorzystać Safandopułło i Syroj.
Aż dziw zdjął załogę, jak w krótkim czasie Grek i Rosjanin zdołali Banabaka zajmującego lękiem przejmujące stanowisko kucharza, uczynić ogólnem pośmiewiskiem.
A stało się to mniej więcej w tydzień po odpłynięciu „Chinsury“ z Bony.
Zachodzące słońce lało swój czerwonawy, spokojny blask na stateczne tego dnia fale oceanu unoszące na swych grzbietach kadłub „Chinsury“.
Na masztach stały wszystkie żagle, gdyż leniwy wietrzyk nie przekraczający mocy 2 ledwo ledwo posuwał bark naprzód. Była godzina szósta i marynarze którzy tylko co objęli swą dwugodzinnną wachtę nie mieli nic do roboty. Załoga cała wyległa na pokład i rozsiadła się na śródokręciu na zapasowych stengach. Z kambuza, po wymyciu poobiednich półmisków, wylazł także Banabak.
Przez chwilę rozglądał się głupkowato dokoła, a później usiadł na grota luku akurat naprzeciwko