Strona:Jerzy Szarecki - Czapka topielca.pdf/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pierwszy, poczęła dominować i wkońcu skupiła na sobie całą uwagę, wolę i naprężenie nerwów. Raptem drgnął. Tołba stał obok. Wola osłabła, naprężenie nerwów zmalało, myśl zbladła. W obliczu czynu stanął bezradny.
— Spisz, sobaczy synu? — zagadnął Tołba.
— Nie śpię, panie bosmanie!
Znów myśl, znów skrzep woli i naprężenia nerwów.
— Co łżesz, widziałem przecie! Jutro cztery godziny karnego steru.
— Nie spałem, panie bosmanie!
— Milczeć! Jutro cztery godziny karnego steru!
— Tak, panie bosmanie.
Nienawiść. Głucha, ciężka, beznadziejna.
— Światła napewno pogasły.
— Palą się, panie bosmanie.
— Łżesz! Pojutrze cztery godziny karnego steru!
— Światła się palą, panie bosmanie — widać odblask na burcie!
— Milcz! To księżyc.
— Odblask jest zielony po sterburcie, czerwony po bakburcie, panie bosmanie.
— Milcz!
— Pan bosman może zresztą sprawdzić, proszę