Strona:Jerzy Lord Byron - Poemata.djvu/496

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

„— Straszna, szatańska (tak hetman zawoła)
Do takiéj jazdy wprawiła mię szkoła“.
— „Jak to? (król rzecze), jeżliś z jéj nauki
Tak dzielnie twojéj wyuczył się sztuki?“
— „Długa to powieść (starzec mu odrzeka),
A na nas tyle mil i bójek czeka,
Gdzie nieraz jeszcze trzeba w kord uderzyć,
Nieraz jednemu z dziesięciu się zmierzyć,
Nim tam gdzieś nasze już bezpieczne konie
Bujne Zadnieprza będą spasać błonie,
Lepiéj snem, panie, pokrzep siły twoje,
A ja noc całą na straży przestoję“.
— „Nie, nie (król rzeknie) proszę cię, hetmanie,
Może, iż nieco ulży mi słuchanie,
I z łaski twojéj dar ten zyskać zdołam,
Którego dotąd nadaremnie wołam“.
— „Kiedy tak, panie! a więc z całą chęcią
Siedmdziesiątletnią cofnę się pamięcią.
Dwudziesty-m pono rok miał w owéj porze,
Gdym zdawna bawiąc na warszawskim dworze,
Już od lat sześciu służył w paziów gronie;
Król Jan Kazimierz był wówczas na tronie.
Nie był on, panie, podobny ci w niczém,
Męstwem ci tylko zrównał wojowniczém,
Lecz chociaż wiele przewojował czasów,
Przecież prócz sławnych na sejmie hałasów
Nie byłby innéj pewno zaznał wojny,
Tak był z natury słodki i spokojny;
Z musu on tylko, lecz dzielnie wojował
I nie tak łatwo kord dobyty schował.
„Miał on i inne licznych trosk podniety,
Lubił poetów i lubił kobiety,
A te tak gryzły go przez zawiść swoję,
Że i najsroższe byłby wolał boje.
Szczęściem miał zawsze pociechę gotową,
Wziął nową książkę lub kochankę nową.
Król często uczty wyprawiał wspaniałe,
Do bram się zamku cisło miasto całe,
By się przypatrzyć pięknościom Warszawy
I groźnym panom książęcéj postawy.
Z łaski on wieszczów wielkim mędrcem został,
Oprócz jednego, który nic nie dostał.