Strona:Jerzy Lord Byron - Poemata.djvu/403

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I tylko w drżących parach snują się tam czasem,
Ściskając się i blednąc za lada hałasem.
Szum chorągwi na baszcie, okna, drzwi skrzypiące,
Głośne echo podłogi, obicia wiejące,
Wielki cień drzew, co zamek wokoło obiegły,
Dziki świst wiatru, łoskot spadającéj cegły;
Co słyszą, widzą, wszystko mnoży przestrach nowy,
Zwłaszcza gdy zmrok zaczyna czernić mur zamkowy.

XVI.

Czcza chęć! druga noc taka nie przyszła po chęci,
Lub sam Lara grał tylko pozór niepamięci;
Co budzi więcéj dziwu między wasalami,
Czy mu pamięć zwietrzała z zdrowszemi zmysłami?
Czy im kłamał niepamięć téj pamiętnéj pory,
Tych marzeń gorączkowych jego duszy choréj?
Byłże to sen? czy była własna jego mowa,
Gdy z ust wyrzucał dzikie, jakieś dziwne słowa?
Byłże to własny Lary ów wzrok obłąkany,
Kłócący sen wasali krzyk i jęk słyszany?
I serce, co do walki z własnym bólem staje,
Aż walką spracowane w końcu bić przestaje.
Mógłże ten, co tak cierpiał, zapomniéć cierpienia,
Gdy ci, co je widzieli, dziś drżą od wspomnienia.
Czy tém ciągłém milczeniem sam Lara próbował
Uwięzłą pamięć w słowach, jakie radby chował
W trawiącéj go skrytości, co serce przejada;
Gdzie widny skutek, lecz nikt przyczyny nie zbada.
Lara jedno i drugie krył, zamykał ścisléj,
Gminny wzrok nie wypatrzy ziarna wszystkich myśli,
Na jakie często niéma głosu w żywéj mowie,
Jeśli się wyrażają, to ledwie w połowie.

XVII.

O nim wciąż sprzeczne sądy ścierają się, dwoją,
Ci go lubią, szukają, drudzy się go boją.
Dziwne zdania o Lary tajemniczym losie
W pochwałach lub naganach krążą w ludzkim głosie:
Jego skrytość podaje treść bajania drugim,
Ci śledzą — nic nie wiedzą po śledzeniu długiém.
Czém on jest, czém był kiedyś — radzi wiedziéć przecie,
Co to za nieznajomy chodzi po ich świecie?