Strona:Jerzy Lord Byron - Poemata.djvu/299

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
VII.

„Zulejko moja! dziecię méj miłości!
Dziś się przekonasz, jak cię kochać muszę,
Gdy niepamiętny tęsknot samotności,
W jakiéj twa strata pogrąży mą duszę,
Sam się ojcowskiéj pociechy wyrzekę,
Aby ci męża zapewnić opiekę:
Męża — którego, prócz chyba Padyszy,
Nikt w państwach jego w niczém nie przewyższy. —
Bo choć moślemin mało o ród bada,
Godna jest względu krew Kara-Osmana,[1]
Któréj potęga, z przodków przekazana,
Dzierżonym krajem, jak dziedzictwem włada,
I w razie wojny ma na swe skinienie
Tymaryjotów dzielne pokolenie. —
Z téj krwi Osmana wybrałem na zięcia;
Dziedzic i blizki Oglu-Beja krewny. —
O wiek nie będziesz dbała — jestem pewny —
Dzieckubym mego nie zwierzył dziecięcia!
Bogactwo twemu odpowiada wianu;
A temi śluby złączona moc nasza,
Urągać będzie ze śmierci firmanu,
Którego widok tak drugich przestrasza!
I gdy najśmielszy, najmożniejszy basza,
Śmie wprzód dać szyję, niż się oprzéć Panu;
My uczyć będziem sułtańskie Tatary,[2]
Jakiéj nagrody warte takie dary! —
Teraz, Zulejko! wiesz o woli mojéj,
Wiesz wszystko, co płci twéj wiedziéć przystoi. —
Do posłuszeństwa ojciec córkę skłania;
Sam mąż niech żonę nauczy kochania!“ —

VIII.

Zulejka milcząc skłoniła oblicze —
Czy żeby ukryć zmieszanie dziewicze,
Czy łzy, któremi czuła, że nie władła,
I twarz, co w kolej płonęła i bladła:
Gdy słowa ojca, jak strzały, przez uszy
Świszcząc leciały i więzły w jéj duszy? —
Lecz ten rumieniec, ta bladość, ta żałość,
Co oznaczają? — czy wstręt? czy nieśmiałość? —

  1. Karasman-Ogla, albo Kara Osman Ogla, jest najznakomitszym dzierżawcą dóbr ziemskich w Turcyi; a zarazem rządcą Magnezyi. Tymaryotami zowią się ci, którzy niejako lenném prawem posiadają ziemię, z obowiązkiem służenia wojskowo. Służą pospolicie w jeździe, jako spahi, i obowiązani są własnym kosztem uzbroić pewną liczbę żołnierzy, stosownie do rozciągłości posiadanéj dzierżawy.
  2. Jeśli basza czuje się dosyć potężnym, aby się oprzéć sułtanowi, rozkazuje pospolicie udusić posłańca, który mu rozkaz śmierci i stryczek przywozi. Niekiedy pięciu lub sześciu podobnych posłańców ginie jeden po drugim na rozkaz zbuntowanego baszy. Lecz jeśli przeciwnie basza czuje się słabym, lub nieposłusznym okazać się nie chce, natenczas schyla głowę, całuje podpis sułtana, i pozwala się udusić z pokorą. W r. 1810 wystawiono nad bramą seraju, głowy wielu razem baszów, którzy podobnego losu doznali; a między innémi głowę baszy Bagdadu, dzielnego młodzieńca, który po długim oporze przez zdradę nakoniec zamordowanym został.