Gęsty i czarny bezładnie się wije,
Jakby Gorgona swe najbrzydsze żmije,[1]
Wyrwawszy z głowy, splotła mu na skronie.
Ślubu nie zrobił, więc nie strzyże głowy
I nosi włosy jak człowiek światowy.
Kapicę przywdział jako inne mnichy;
Dał skarb na kościół — lecz zapewne z pychy,
W którym ni razu pacierza nie gadał.
Tam — patrz na niego — w dzwonek uderzono:
Wszyscy uklękli, sakrament wzniesiono,
Stoi jak posąg, i widać z postawy
Ratuj nasz kościół, o święty Bazyli![3]
Bośmy na karę bożą zasłużyli,
Żeśmy takiego grzesznika wpuścili.
Jeżeli zły duch czasem sobie sprawia
Te oczy jego, na słowo kapłańskie,
Nie są niebieskie, ni ziemskie: — szatańskie!
Serce zbyt czułe, do kochania skłonne:
Lecz nie zna, co to kochanie dozgonne;
Długich z rozpaczą walek nie wytrzyma,
A twarde serce gdy miłość skaleczy,
Jej rany nigdy już czas nie uleczy!
Jako rodzimy kruszec od płomienia
- ↑ w. 873. Gorgona — Gorgo, jedna z trzech Meduz, mitologicznych greckich postaci, o twarzy przerażającej, z wężami na głowie.
- ↑ w. 880. nadał — obdarzył.
- ↑ w. 886. o święty Bazyli! — W oryg.: »o święty Franciszku!« Mickiewicz, zgodniej z prawosławnym charakterem zakonu greckiego, użył imienia św. Bazylego.
- ↑ w. 900. Wprzód się rozżarza, niźli zaczerwienia.— W oryg.: