I Śpiew jej milsze zdawał się mieć tony,
Lecz Hassan stary nigdy sennej skroni
Wieczorem u tej kaskady nie skłoni;
Z marmurów woda uciekła chłodząca,
Z serca Hassana wyszła krew gorąca.
Nikt się nie śmieje, nie klnie, nie wyrzeka.
Ostatni ludzki głos, echem odbity,
Był to krzyk na śmierć ciągnionej kobiéty.[1]
Głos skonał. Odtąd milczą te pałace;
Lecz choć wiatr szumi, choć się nieba chmurzą,
Już tu nikt okna nie zamknie przed burzą.
Cieszy się pielgrzym, gdy w stepach odkryje
Ślady na piasku, chociaż nie wie czyje;
W jęku tym jakaś byłaby pociecha,
Ten jęk-by mówił: — nie wszytko skonało,
Jedno tu życie ludzkie pozostało!...
Jeszcze w tych gmachach znalazłbyś wspaniałe
Dach jeszcze cały, chociaż ząb zniszczenia
Roztacza ciągle ściany i sklepienia:
Lecz zgroza siedzi przed bramą na straży,
Sam fakir do wrót zbliżyć się nie waży;[2]
- ↑ w. 323. krzyk na śmierć ciągnionej kobiety — w oryg.: woman’s wildest funeral wail — rozpaczliwe pogrzebowe narzekania kobiety — t.j. matki Hassana na wieść o jego śmierci i przy jego pogrzebie.
- ↑ w. 339. fakir — po arabsku: »ubogi«, pierwotnie tyleż co derwisz, t.j. żebrzący mnich muzułmański, należący do jakiegoś zgromadzenia (lub też nie), i tu w tem znaczeniu; dziś termin ten znany więcej w znaczeniu fakira indyjskiego — człowieka poświęcającego się wyłącznie kontemplacji na tle religji buddajskiej.