Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
200 
Tam... tam... poleciał. Śladem jego biegu

Szły mimowolnie oczy me wzdłuż brzegu.
A chociaż z taką szybkością prześcignął,
Choć jak latawiec tylko w oczach mignął:[1]
Jego wzrok, jego twarz nakształt pieczęci

205 
Wciśnione czułem w głąb mojej pamięci.

I długo w uchu huk kopyt słyszałem
Czarnego konia, lecącego cwałem.
Spiął ostrogami, wbiegł na wierzch opoki,
Ocieniającej głębinę zatoki;

210 
Obleciał wkoło, znowu na dół gonił,[2]

Skałą od moich oczu się zasłonił.
Zgadłem, dlaczego. Temu, co ucieka,
Jest obrzydliwą źrenica człowieka;
On najpiękniejsze na niebiosach gwiazdy

215 
Klnie, że zdradzają ścieżki jego jazdy!

Zbiegając z góry, nim konia nawrócił,
Spojrzenie straszne, jak ostatnie, rzucił.
I wybiegł znowu, znowu w góry skoczył,
Wtem nagle stanął, konia w bok zatoczył,

220 
I patrzy z góry, na strzemionach staje...

Czegóż on patrzy, tam, w oliwne gaje?
Księżyc na nowiu wschodzi z za gór grzbietów,
Błyszczą nad miastem lampy minaretów,[3]
W mieście wre teraz Bajramu uciecha.

225 
Tu, choć nie dojdą ni wystrzałów echa,

Ni muzułmanów pobożne okrzyki,
Przecież błysk widać każdej tofaiki,[4]

  1. w. 203. jak latawiec — dodatek tłumacza.
  2. w. 210. obleciał wkoło — w oryg.: »zawrócił konia« (winds around).
  3. w. 223. lampy minaretów — Minarety, wysmukłe wieżyczki na tureckich świątyniach, meczetach, są na uroczystość Bajramu (p. obj. do w. 228) iluminowane.
  4. w. 227. tofaika — »strzelba turecka« (M.).