Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/463

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Choć zgięte służbą, lecz olbrzymiej siły,
Na taśmie starą rusznicę nosiły,
A pistoletów parę miał za pasem,
O której możem powiedzieć nawiasem

760 
(Nie przez szyderstwo czyniąc porównanie),

Że za małżeńskiej jedności wzór stanie:
Bo chociaż jeden nie dopisał gęsto,
Zato znów drugi sam wypalił często;
A przy nich rdzawy bagnet się najeżał,

765 
Co nie tak stali połyskiem uderzał,

Jak gdyby w szafie był zamknięty leżał.
W takiej to zbroi i w takiem ubraniu,
Majtek się w nocnem ukazał spotkaniu.[1]

XXI

»Cóż tam, Ben Bunting! Czyli co nowego?

770 
Zagadnął Torkwil, gdy poznał żeglarza.

»Oj! — rzecze Bunting — wcale nic dobrego!
Jakiś na morzu okręt nam zagraża«. —
»To być nie może! Próżne przywidzenia!
Na morzu żagli nie widać i cienia«. —

775 
»Pewnieś go z twego nie mógł widzieć brzegu!

Lecz ja na naszej nawie nocowałem,
I sam z naszego pokładu widziałem
Jak się po fali w szybkim toczył biegu.« —
»Nim słońce zaszło, czy żagli nie zwinął?«

780 
»Nie, — nim wiatr ustał, prosto ku nam płynął«.

»Jaką miał flagę? — »Nie mając lunety,
Nie mogłem z mojej dojrzeć jej wedety,
Lecz mi ten okręt bardzo podejrzany«. —
»Zbrojny?« — »Zapewne przeciw nam wysiany;

785 
Czas nam do żagli!« — »Nie! ktobądź nas ściga,

Dusza się moja przed ucieczką wzdryga,

  1. w. 768. w nocnem ukazał spotkaniu... Tłumaczenie niezręczne; znaczy to: ukazał się właśnie w tej wieczornej chwili.