Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/458

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ale pełniejsze, gorętsze i krwawsze,
Jakgdyby ziemię żegnało na zawsze;
Jakby w grób skacząc bohaterskim zgonem,

625 
W morzu się czołem zanurza czewonem.

Oni powstali, — wprzód po nieba globie,
A potem w oczy popatrzyli sobie,
Dziwiąc się, czemu słońce już nie świeci?
Czy też doprawdy dzień tak szybko leci?

XVI
630 
Cóż w tem dziwnego? — Pobożny nie zważa,

Jak się świat wkoło niszczy i przetwarza:
On nie na ziemi, lecz w marzeniach żyje,
Nim umrze ciałem, duch w niebo się wzbije;
Czyż mniejsza władza miłości? Jej droga

635 
Prowadzi także do góry, do Boga.

Kto po niej kroczy, w kochanej istocie
Lepszą połowę widzi własnej duszy,
Ogień przy rzewnej tlejący tęsknocie
Bucha pożarem w uniesień katuszy,

640 
A czułe serca, jak braminy, wkoło[1]

Obsiędą stosy i giną wesoło.
Często, samotni przy natury krasie
Zapominamy o sobie i czasie,
Gdy wody, lasy w uroczej ustroni

645 
Z naszym umysłem rozmawiają o niéj!

Och! czyż nie żyją i gwiazdy i góry?
Czyliż we falach także niema ducha?
Czyż las nie jęczy? Czyż nie płaczą chmury?
Czyliż jaskinia cichych łez nie roni? —

650 
Dusza ogniwem jest stworzeń łańcucha,

I nim proch jeszcze otrząśnie poziomy,
Dąży tam, kędy wszechświata ogromy.

  1. w. 640. braminy — kasta kapłanów w religji Brahmy, bardzo ściśle oddzielająca się od innych warstw społecznych.