Bo nad te cudne wybuchy serdeczne,
Ni we śnie nawet, gdy nam nieba kreśli, —
Nic nad miłości zachwycenie wieczne!
Tam w grocie dziewczę siedzi na murawie,
Wzrostem kobieta, wiekiem dziecko prawie,
Gdzie nic prócz zbrodni rychło nie dojrzéwa.
Młodziuchna córka młodzieńczego świata,
Urocza, wrząca, dojrzała nad lata.
Ciemna jak nocne niebo od gwiazd lśniące,
W oczach czar jakiś niewypowiedziany...
Piękna, jak Wenus, kiedy wyszła z piany![1]
Taka lubieżna, jak przedsenne chwile,
A jednak wrząca w pełnej życia sile,
Wymowny wstydu rumieniec się żarzy,
I przez tę słońcem opaloną szyję
Jej krwi jaśniejsza barwa się przebije.
Tak błyszczy koral przez ciemne tło morza
I taką była ta córka Australji,
Szybka i zwinna, podobna do fali,
Gdy cudze szczęście, niby łódkę, pławi,
Nie znając troski, prócz drugich cierpienia...
Zimny, probierczy kamień doświadczenia,
Co śliczne barwy ze wszystkiego ściera,
Jeszcze jej żadnej złudy nie odbiera;
Złe jej nie trwoży, ona nie zna złego,
- ↑ w. 382. Wenus, według mitologji greckiej, urodziła się z piany morskiej.