Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/440

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jak jasna nimfa błękitnej powodzi,[1]
Mniej jest ułomny, ach! i bardziej wolny!
On, kiedy burza na morzu szaleje,

145 
Port swój bezpieczny znachodzi w głębinie,

I szydząc, z ludziej armady się śmieje,[2]
Co światem wstrząsa, a od wiatrów ginie.

VIII

Gdy wszystko było już przygotowanem
I już buntownik został nawy panem,

150 
Majtek, wzruszony nieszczęścia widokiem,

Okazał żal, co jeszcze bardziej drażni:
W dawnego wodza łzawem utkwił okiem,
Dając znak niemy bezwładnej przyjaźni,
Wreszcie mu zwilżył pomarańczy sokiem

155 
Usta spieczone przesileniem kaźni;

Za to też przy nim pełnił straż niedługo,
Reszta litośną nie zgrzeszy przysługą.
Naprzód wystąpił zuchwały młodzieniec,
Dawnego wodza niegdyś ulubieniec;

160 
Wołał, na łódkę pokazując groźno:

»Precz stąd! bo wkrótce być może za późno«!
Jednak do gruntu czucia nie wyziębił,
A słowem zdradził, co w sercu zagłębił;
W ostatniej chwili, gdy się zbrodnią mazał,

165 
Co krył przed mnóstwem, jednemu okazał:

Gdy Blaj z surowem pytał go obliczem:
»Gdzie twoja wdzięczność? Gdzie nadzieje śmiałe,
Że twoje imię nieskalane niczem
Zapłonie jasno ojczyźnie na chwałę?« —

170 
Jemu rozpaczą usta drgnęły wściekle:

»Och! tak! — wykrzyknął — jestem w piekle! w piekle«!

  1. w. 142. Jak jasna nimfa — w oryg.: »Mab, dobra wróżka«.
  2. w. 146. z ludzkiej armady — z wojennej floty ludzi.