Bo swoje imię w tych umieścił rzędzie,
Co śledzą drogi przez biegunów lody;
Przebył najgorsze i resztę przebędzie,
Dlaczegóż nie miał użyć snu swobody?
Niechęć o czarnej już przemyśla zdradzie;
Jego żeglarzy tęskni umysł młody
Do owych wysep słonecznego świata,
Gdzie kobiet wdzięki równe żarom lata;
Zdawna od własnej odwykli ojczyzny,
I napół dzicy, dzikich ludzi groty
Nad fal niepewnych przenoszą kłopoty.
Słodkie owoców dojrzałych syropy
Pola zasiane z obfitości roga,
Kraj, gdzie nie gniecie żadna przemoc sroga,
Chęć, której wieki w ludziach nie wygaszą:
Nie poznać pana, oprócz własnej chęci,
Gdzie warstwy złota lice ziemi kraszą,
Gdzie każda grota jest domem swobody,
Każdy krok wolny, — gdzie ogrodem niwy,
Gdzie cały naród jest dzieckiem przyrody,
Tam muszla, owoc i czółenko małe,
To wszystkie skarby, to bogactwo całe;
Łowy, żegluga — jedynem igrzyskiem,
A Europejczyk najnowszem zjawiskiem...
Drogo te żądze okupić musieli.
Wstań, śmiały Blaju! Wróg się stawia groźno![1]
Wstawaj! o, wstawaj! — Niestety, za późno!
- ↑ w. 52. Blaj — ang.: Bligh (1754—1817), por. Wstęp, str. XXXVII.