Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/436

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Bo swoje imię w tych umieścił rzędzie,
Co śledzą drogi przez biegunów lody;
Przebył najgorsze i resztę przebędzie,
Dlaczegóż nie miał użyć snu swobody?

25 
Ale niestety! na jego pokładzie

Niechęć o czarnej już przemyśla zdradzie;
Jego żeglarzy tęskni umysł młody
Do owych wysep słonecznego świata,
Gdzie kobiet wdzięki równe żarom lata;

30 
Oni, swych ojców rzuciwszy spuścizny,

Zdawna od własnej odwykli ojczyzny,
I napół dzicy, dzikich ludzi groty
Nad fal niepewnych przenoszą kłopoty.
Słodkie owoców dojrzałych syropy

35 
I las, co ludzkiej jeszcze nie zna stopy,

Pola zasiane z obfitości roga,
Kraj, gdzie nie gniecie żadna przemoc sroga,
Chęć, której wieki w ludziach nie wygaszą:
Nie poznać pana, oprócz własnej chęci,

40 
Te młode dusze do tych wysep nęci,

Gdzie warstwy złota lice ziemi kraszą,
Gdzie każda grota jest domem swobody,
Każdy krok wolny, — gdzie ogrodem niwy,
Gdzie cały naród jest dzieckiem przyrody,

45 
Wesoły, wolny, dziki, lecz szczęśliwy.

Tam muszla, owoc i czółenko małe,
To wszystkie skarby, to bogactwo całe;
Łowy, żegluga — jedynem igrzyskiem,
A Europejczyk najnowszem zjawiskiem...

50 
Taki był kraj ten, którego pragnęli;

Drogo te żądze okupić musieli.

III

Wstań, śmiały Blaju! Wróg się stawia groźno![1]
Wstawaj! o, wstawaj! — Niestety, za późno!

  1. w. 52. Blaj — ang.: Bligh (1754—1817), por. Wstęp, str. XXXVII.