Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/416

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Chętniebym na jej oddanie się zgodził,
Bym tylko dawnym paziem się odrodził,
Tym szczęsnym paziem, co wszystko posiadał,
Gdy miał kochankę i kordem swym władał,

305 
A w darach swoich natura wspaniała

Zdrowie mu, męstwo, moc i młodość dała.
»Zejścia się nasze bywały skrytemi:
Mówią, że milej jest się kochać skrycie...
Nie wiem — lecz setne byłbym oddał życie,

310 
Gdybym raz usty mógł ją nazwać memi

Moją, w obliczu i nieba i ziemi.
Myśl ta mi bowiem ciągle truła duszę,
Że ją ukradkiem tylko kochać muszę.

VIII

»Mnóstwo ócz patrzy na kochanków dwoje,

315 
Mnóstwo i na nas patrzyło oboje;

Niegrzeczny djabeł zdrajcę naprowadził...[1]
Lecz krzywdzę djabła, — nie djabeł nas zdradził!
Pewno tam na ten związek cudzołożny
Jakiś świętoszek wylał jad pobożny.

320 
Czujne nas szpiegi nocną zeszły dobą,

Zeszły, napadły i porwały z sobą.
Wściekał się hrabia, — ja byłem bez broni,
Lecz choćbym nawet i miecz trzymał w dłoni,
Cały się wreszcie uzbroił żelazem,

325 
Cóż mogłem począć przeciw tylu razem?

Blisko to zamku pańskiego się działo,
Zdala od miasta, — i ledwo że dniało;
Znikąd ratunku — w tak straszliwej dobie,
Kilka chwil tylko jeszcze licząc sobie,

330 
Boga za grzeszne przepraszałem życie,

Kilku się świętym polecałem skrycie,
Pewny, że zginę, — gdy mię tłuszcza podła
Z krzykiem przed bramę zamkową przywiodła.

  1. w. 316. Oryg.: »djabeł w tych okazjach powinien być życzliwy. Djabeł! lecz nie chcę mu wyrządzać krzywdy«.