Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/400

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
VII

Zawszem lubił samotność — lecz mogłemże wróżyć,
Abym miał w tym szpitalu lata me położyć,
Odłączony od związku żyjących na ziemi,
Prócz warjatów i którzy pastwią się nad niemi;[1]

175 
Ja ich brat? w tyloletniej widziano-li probie[2]

Myśl moją mi podobną, skażoną w swym grobie?
Widział kto nie dziwactwa, słyszał kto nie krzyki?...
Rozbit, rzucony falą na skały bok dziki,
Mniej podobno odemnie cierpi w skonu bramie:[3]

180 
Cały świat ma przed okiem, — mój cały w tej jamie,

W tej jamie ledwie szerszej od zimnego dołu,
Gdzie pogrzebię me krzywdy i skargi pospołu.[4]
On, ginąc pod wolnego powietrza obłokiem,
Może niebu wyrzucać konającem okiem; —

185 
Ja na takie wymówki nie wzniosę źrenicy,

I niebo mam zamknięte sklepem mej ciemnicy.

VIII

Lecz już niekiedy czuję, że mój umysł kona,
Sam widzę, jak ustaje, — przed zgasłemi oczy
Błyska mi wzdłuż więzienia niezwyczajna łona,[5]

190 
I jakiś duch okrutny, stawiając w poboczy,

Trapi mię groźbą, męką i trwogą ustawną,
Nieznaną może ludziom zdrowym i swobodnym,
Ale okropną temu, co cierpi tak dawno
Ucisk, nędzę, gorączkę w tym lochu niegodnym.

  1. w. 174. prócz warjatów i którzy — i tych, którzy...
  2. w. 175 i n. Treść tego zdania: Nikt nie widział przez tyle lat mego więzienia duszy mojej zepsutej (zmienionej), nakształt ich duszy, na swój własny grób«.
  3. w. 179. w skonu bramie — dodatek tłumacza.
  4. w. 182 dodatek tłumacza.
  5. w. 189. łona — Wyraz używany jeszcze wtedy na: »łuna«.