Idą, — z dna piasku swoje źrzódła biorą;
Wracają, szumią, wrą, lecą w zawody,
Tak blisko krętych jeziora wybrzeży,
Iż mur i woda podwójne więzienie,
Zda się, dla ludzi tam budują sobie,
By w niem mieszkali jak w żyjącym grobie;
Spodem błyszczały jeziora przestrzenie.
A tam war wody, jak stróż naszej groty,[1]
I dniem i nocą szumiał nad głowami,
Rażąc nam ucho ciągłemi łoskoty.
Przez kratę cisnął bryzg wody przed nami,
I szedł, szalejąc, szturmować o chmury.
Wstrząśnione więzień pochwiały się mury,
Zdało się, że się rozpadną na ćwierci.[2]
Bo któżby w duszy wtedy nie zażądał
Mającej z więzów uwolnić go śmierci?
Słuchajcie! co się z moim bratem stało:
Już wielkie jego serce upadało,
Nie żeby w karmi jak dziecko przebierał,[3]
Gdyż, nieraz dzieląc łowieckie wyprawy,
Smak nasz był przywykł do myśliwskiej strawy;
- ↑ w. 117. war wody — silny prąd wody.
- ↑ w. 124. Obraz dodany przez tłumacza.
- ↑ w. 131. w karmi — w potrawach; jak dziecko — dodatek tłumacza.
Lemanu; potężne jego wody spotykają się i płyną na tysiąc stóp w głębi; tak głęboko spadła morska sonda z białych blanków Chillonu, które naokoło uwięziły fale; mur i fala uczyniły więzienie podwójnem, — uczyniły je żywym grobem poniżej powierzchni jeziora«.