Tysiąc się drących z piersi jęków ścięło,
Nagle urwało, w głębię serc cofnęło,
Nie skłócił ciszy strasznego milczenia, —
Sam topór głuchym przerwał je odgłosem,
Gdy się aż do pnia silnym wrąbnął ciosem.
Cóż to był za krzyk — tak dziki, nieznośny —
Takim to bólem ryczy pierś matczyna,
Gdy niespodziana śmierć jej wydrze syna;
Tak okropnemi w niebo sięga jęki
Dusza na wieczne potępiona męki.
Ku górnym oknom książęcego gmachu,
Lecz wszystko nagle w głuchej znikło ciszy:
Nikt nic nie widzi i nikt nic nie słyszy.
Krzyk ten okropny, był to krzyk niewieści,
Że każdy w niebo korne wznosił ręce,
By śmierć tak strasznej chciało zesłać męce.
Nigdzie i nigdzie od owej godziny
Już nie ujrzano znikłej Paryzyny,
Jakgdyby nigdy na świecie nie żyła.
Jakby słów strachu, przekleństw lub zhańbienia,
Tak się lękano dźwięku jej imienia. —
Wiecznie dla syna i dla żony zdradnej
Nie mieli grobów, ni pamiątki żadnej,
W niepoświęconej złożono ich ziemi.
Taki przynajmniej był udział Hugona, —
Skryty los bowiem małżonki Azona[1]
Jak proch grobowem przywalony wiekiem.
- ↑ w. 494. skryty — niewiadomy.