Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/360

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
315 
Kiedy wtem wszystkie spojrzenia porwała

Nieszczęsna piękność małżonki Azona.
Słoi z wybladłem licem, oniemiała,
Żyjące źródło niedoli Hugona.
Oczy jej w całej pełności roztwarte,

320 
I jakby w jedno tylko miejsce wparte;[1]

Nigdy spuszczeniem powiek nie ocienia
Przykrej jasności strasznego spojrzenia.
Dziwnie się białość roztacza szeroka
Wkoło ciemnego błękitu jej oka,

325 
Które tak zimne, martwe, osłupiałe,

Jakby w niem życie wymarło już całe.
Niekiedy tylko z wezbranej źrenice
Tak wielka kropla spuszcza się na lice,
Że każdy z widzów dziwi się, zdumiewa,

330 
Skąd oko ludzkie taką łzę wylewa.

Chce się odezwać — boleść głos przydusza,
W bezkształtnym jeszcze wydobyty dźwięku;
Przecież w tym głuchym, nieforemnym jęku
Cała nieszczęsnej wylała się dusza.

335 
I znów ucicha, — znów usta otwiera,

A głos jej długim krzykiem się wydziera.
I w tejże chwili tak runie o ziemię,
Jak kolos z swojej podstawy zwalony,[2]
Nie jak żyjące, lecz bezwładne brzemię,[3]

340 
Marmur — grobowy posąg Esta żony!

Któżby w niej poznał tę wdzięczną grzesznicę,
Ten war miłości, tę żądz nawałnicę?...

  1. w. 320. jakby — niepotrzebnie dodane, gdyż Paryzyna właśnie utkwiła oczy w jeden punkt nieruchomo; chyba, że Morawski chciał zaznaczyć, że i tego punktu, w który jakgdyby się wpatrywała, w swojem głębokiem zamyśleniu nie widziała.
  2. w. 338. kolos — zamiast: statua.
  3. w. 339. bezwładne brzemię — dodatek tłumacza (u Byrona: »jak rzecz, która nigdy nie znała życia«) — przytem »brzemię« odnosi się także do »żyjące«, co jest zupełnie bez sensu.