Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/355

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ach! wczoraj jeszcze błękit żyłek drobnych

170 
Krążył po śniegu tych powiek nadobnych,

A które były tak miłej białości,
Że się zdawały wzywać ust miłości;
Dziś, tak palące, zżółkłe i zwiędniałe,[1]
Nietyle słonią, ile cisną oczy,

175 
Których spojrzenie, łzami ociężałe,

Coraz się bardziej tłumem łez tych mroczy.

XI

Byłby i Hugo nad nią łzę uronił,
Gdyby tak licznych świadków się ochronił.
Całą męczarnię w swojem zawarł łonie,

180 
Dumne, posępne w górę wznosił skronie;

Umarłby z wstydu, gdyby swej katuszy[2]
Przed okiem świata nie mógł ukryć w duszy,
Na nią jednakże nie śmiał rzucić wzroku;
Stała mu w myśli okropność wyroku,[3]

185 
Zbrodnia — wstyd — miłość — pamięć dni tak świetnych,

Straszny gniew ojca — wzgarda serc szlachetnych,
Ziemska, wieczysta kara ciężkiej winy,
A zwłaszcza, zwłaszcza przyszłość Paryzyny!
Nie, — nigdy jego nie mogły źrenice

190 
Spojrzeć się na jej trupioblade lice,

Ryknąłby z żalu i przeklął tę chwilę,[4]
Przez którą na nią ściągnął nieszczęść tyle!

  1. w. 173. zżółkłe i zwiędniałe — dodatek tłumacza, niepotrzebnie rozwlekający określenie oryg.: livid (chorobliwy), które nie daje żadnego plastycznego obrazu i nie psuje przez to wrażenia piękności Paryzyny.
  2. w. 181—2. W oryg.: »jakikolwiek był to ból, który jego dusza wyczuwała, nie byłby zadrżał przed tłumem«.
  3. w. 184. Stała mu w myśli okropność wyroku — dodatek tłumacza, niezgodny z charakterem bohatera.
  4. w. 191—2. W oryg.: »bo wtedy serce jego byłoby zdradziło wszystkie wyrzuty sumienia, jakie czuł za nieszczęście, które sprawił«.