Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/338

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ci z szalów wiążą wznioślejsze turbany, —
Skromny strój Alpa w całem wojsku znany;

790 
Znajoma jego ręka obnażona, —

Spojrzyj w najgęstszy ścisk bitwy: tam ona!
Niema sztandaru, coby na tym brzegu
Śmielej wiódł naprzód szereg po szeregu;
Ta ręka moc ma chorągwi proroka,

795 
Tłumy pociąga, gdy skinie z wysoka,

A świeci jako gwiazda spadająca!
Gdzie się pokaże to potężne ramie,
Nic nie dostoi, wnet się szereg złamie;
Tam przebaczenia okrzyk się roztrąca

800 
O dzikie ucho Turka lub Tatara;

Tam żołnierz ranny, leżący na ziemi,
Jęk swój w skonaniu zatłumić się stara;
Wytęża siły, rękami słabemi
Jeszcze swój pocisk ostatni wymierza

805 
Na leżącego tuż wroga żołnierza;

Choć obaj słabi, w ostatniej męczarni
Pełzną do siebie po krwią zlanej darni...

XXVII

Jeszcze stał starzec w swojej krzepkiej sile,
I Alpa zapęd hamował na chwilę.

810 
— »Zdaj się, Minotti, zdaj na łaskę moję,

Przez wzgląd na siebie i na córkę twoję«.

— »Nigdy, nigdy, odszczepieńcze!
Życiem z twej łaski prędzej się domęczę«.

— »Franczeska! gdy dziś miecz zamiata tłumy,

815 
Maż-li być ona ofiarą twej dumy?«


— »Ona bezpieczna«. — »Gdzie jest? mów, gdzie?« — »W niebie,
Podły zbrodniarzu, zamkniętem dla ciebie,
Zdala twych oczu, i bez ziemskiej zmazy«.
Wtem usta starca dziko się rozśmiały,

820 
Gdy ujrzał Alpa, jak nim te wyrazy