A pies jej włosy skręca wkoło pyska.
Wilk z gór do trupów skrada się zdaleka;
Spłoszony psami, znów w góry ucieka.
Lecz łup swój wilcza zwietrzyła natura:
A sęp, tuż siedząc, nastrzępiwszy pióra,
Krakał i straszył i bił go skrzydłami.
Alp tak dzikiego nie mógł znieść widoku;
Nigdy nie zadrżał wśród bitew natłoku,
W bolach skonania, gdy napoły skrzepła
Z otwartej rany krew tryskała ciepła,
Jak po śmiertelnej ostatniej męczarni.
Jest coś dumnego w niebezpieczeństw chwili,
Tam sława imię poległych wymówi,
Chwała da poklask śmiałemu czynowi.
Lecz już po bitwie, jest co serce ściska,
Deptać po trupach wśród pobojowiska;
Bestyje leśne stadami wielkiemi,
Jak na swą zdobycz zbiegłe tam zdaleka,
Wszystko wesołe z upadku człowieka!
Tam jest świątynia, — dziś w ruinie stoi.
Dwie, trzy kolumny wśród krzaków powoi,
Marmur i granit mchem, trawą porosły.
manie na głowie, z przesądu, że Mahomet wciągnie ich przy jego pomocy do raju« (B.).