Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/325

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
425 
Tu i tam czaszka w psiej paszczęce błyska,

A pies jej włosy skręca wkoło pyska.
Wilk z gór do trupów skrada się zdaleka;
Spłoszony psami, znów w góry ucieka.
Lecz łup swój wilcza zwietrzyła natura:

430 
Wpadł na ścierw koński, dziobany ptakami,

A sęp, tuż siedząc, nastrzępiwszy pióra,
Krakał i straszył i bił go skrzydłami.

XVII

Alp tak dzikiego nie mógł znieść widoku;
Nigdy nie zadrżał wśród bitew natłoku,

435 
Prędzej rad widział żołnierza na darni

W bolach skonania, gdy napoły skrzepła
Z otwartej rany krew tryskała ciepła,
Jak po śmiertelnej ostatniej męczarni.
Jest coś dumnego w niebezpieczeństw chwili,

440 
Gdy szalą życia śmierć waży i chyli:

Tam sława imię poległych wymówi,
Chwała da poklask śmiałemu czynowi.
Lecz już po bitwie, jest co serce ściska,
Deptać po trupach wśród pobojowiska;

445 
I widzieć ptaki i robactwo ziemi,

Bestyje leśne stadami wielkiemi,
Jak na swą zdobycz zbiegłe tam zdaleka,
Wszystko wesołe z upadku człowieka!

XVIII

Tam jest świątynia, — dziś w ruinie stoi.

450 
Ręce ją dawno zapomniane wzniosły;

Dwie, trzy kolumny wśród krzaków powoi,
Marmur i granit mchem, trawą porosły.

    manie na głowie, z przesądu, że Mahomet wciągnie ich przy jego pomocy do raju« (B.).