Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/320

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wkońcu przewodnik gminny z głodu krzyczy,
Krwawiąc paszczękę ostatkiem zdobyczy.

XIII

Dzikie sny, mary, paliły mu głowę,

285 
Pulsa wstrząsają dreszcze gorączkowe;

Próżno spoczynek wyzywając nocny,
Koleją z boku na bok się przerzucał;
Jeżeli zdrzemał, jeden dźwięk, szmer mocny,
Z wylękłem sercem ze snu go ocucał.

290 
Turban skroń cisnął jak twardem wezgłowiem,

Zbroja na piersi ciężyła ołowiem, —
Choć pod jej wagą i często i długo
Przespał bez przerwy noc jedną i drugą
Na twardszej ziemi, bez dachu, posłania,

295 
I pod ostrzejszem niebem jak dzisiejsze;

Dziś ma darń miękką na rycerskie łoże,
Sklepi się nad niem niebo pogodniejsze.
Alp spać nie może, wygląda zarania
Bezsennem okiem, — czeka i nie może

300 
W swoim namiocie doczekać dnia brzasku;

Wyszedł, — tłum śpiących czerni się po piasku;
Cóż ich uśpiło? Wodza sen nie bierze,
Gdy śpią snem twardym najlichsi żołnierze?
Przed krwawą bitwą, ze spokojną twarzą

305 
O trudach, ranach, o zdobyczy marzą, —

Gdy Alp samotny, gdzie tysiące ludzi
Może ostatnim snem na ziemi spało,
W chorem czuwaniu błąka się noc całą,
A każda senna twarz w nim zawiść budzi.

XIV
310 
I chodząc długo, świeże, nocne chłody

Oddychał, — poczuł, jak w duszy ulżyło,
I niebo chłodne, choć cichej pogody,
Skroń mu powietrznym balsamem rzeźwiło.