Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Trzęsienie ziemi, huraganu szały,

Nie tknęły jego niepożytej skały;
Rzekłbyś, kamienny klucz do kraju, który
Choć upadł, dumnie pogląda z tej góry:

    w drodze z Attyki do Morei, lub też w innym kierunku, poprzez góry, od zatoki ateńskiej do zatoki Lepanto. Obie drogi są malownicze i piękne, choć odmienne; ta, wzdłuż brzegu, jest więcej jednostajna, lecz ponieważ odbywa się zawsze tak, że widać ląd, a czasem nawet bardzo blisko, przedstawia wiele pięknych widoków wysp, Salaminy, Eginy, Poros i t. d. i samego wybrzeża lądu stałego« (B).
    Uwaga: Zarówno przekład Korsaka, jak i Morawskiego opuszcza wstęp, nie oznaczony żadną cyfrą rzymską, który, jakkolwiek napisany jeszcze w r. 1815 w dzień Bożego Narodzenia i przesłany do druku Murrayowi, ukazał się w druku dopiero w r. 1830, a na swojem dzisiejszem miejscu dopiero w r. 1832. Treść wstępu następująca: »W roku od czasu, gdy Chrystus za ludzi umarł, tysiąc ośmsetnym i dziesiątym, wesołą kompanją jechaliśmy poprzez kraj, płynęliśmy poprzez morze. O! wesoło było, wesoło! W bród przez rzeki, poprzez strome stoki gór, dzień w dzień nie dawaliśmy spoczynku koniom naszym; czyśmy spali w grocie, czy szałasie, sen słodko spływał na nas na najtwardszem łożu; czyśmy się kładli w twardej kapocie na twardszem jeszcze dnie naszej zwinnej łódki, czy wyciągaliśmy się na brzegu, siodła rozciągając jako poduszki pod nasze głowy, — budziliśmy się rano rzeźwo: wszystkie nasze myśli i nasze słowa były swobodne, byliśmy pełni zdrowia i pełni nadziei, że będziemy ponosić trudy i podróżować, ale że nie będziemy się smucić. Byliśmy różnych wiar i różnych języków: jedni z nas liczyli różańce, jedni należeli do kościoła, drudzy do meczetu, a inni — o ile się nie mylę — nie należeli ani tu, ani tam; a przecież szukać po świecie szerokim bardziej mieszanej, a bardziej wesołej kompanji.
    »Ale już nie wszyscy żyją; jedni odeszli, drudzy rozprószyli się i żyją samotni, a inni prowadzą życie rozbójników na górach co patrzą na doliny Epiru, gdzie Wolność jeszcze czasami zbiera się do czynu i płaci krwawo za Ucisku krzywdy; a jedni są w krajach dalekich, a drudzy są w domu, pełni niepokoju; lecz nigdy