Gdy znudzona wieściami czujna zawiść drzémie,[1]
Sprostać sławie ojczystej mogło Lary imię.
Z dumną duszą w młodości, wszakże jego grzechy,
A dla tych, jeśli w zbrodni nie płużył z kolei,
Wymodlić rozgrzeszenie mógł nie bez nadziei.
Jakkolwiekbądź, widz bystry łacno odgadywał,
Jakim dziś jest, — że nie jest tem, czem kiedyś bywał.
Ślad przeszłych namiętności; niedbałość pochwały,
Zimna postać, chód pewny, — gdy oczyma ciskał,
Dumą, lecz już nie ogniem lat młodzieńczych błyskał.
Wzrokiem bystrym, któremu żaden wzrok nie sprostał,
I szczypiąca języka lekkość, jaką bawił,
To żądło serca, które wprzódy świat zakrwawił, —
Co zwykle, grając humor wesela udany,
Rani tych, co nie radzi przyznać się do rany.
Czegoby głos nie wybrzmiał, oko nie wykryło.
Honory, sława, miłość, cel społeczny ludzi,
Jaki niewielu zgoni, w wielu żądze budzi: —
Zda się że z piersi swojej wszystkie wygnał szały,
I jakieś czucie, czego usta nie wyrażą,
Czasami przełyskało nad wybladłą twarzą,
Zapytań o przeszłości słuchać nie ochotny,
O krajach, ziemiach, które przebłądził samotny,
Nic nie mówił, jakgdyby na to słów żałował.
- ↑ w. 57—8. W oryg: »Skoro oddawna nie słyszano o nim ani dobrych ani złych rzeczy, imię jego mogło podtrzymywać jeszcze sławę rodu«.