Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
XI

W warownej izbie, na najwyższej wieży,
Okuty Konrad na posłaniu leży.
Pałac spalony; ta wieża zamyka
Baszę, kobiety, dwór i niewolnika.

1025 
Nie wini Konrad o srogość zwycięzcę:

Sam mu los równy gotował po klęsce.
Duma sam w sobie: — strach, zgryzotę przemógł,
Lecz jest myśl jedna, której uśpić nie mógł,
Której pomyśleć nie śmiał: jak te wieści

1030 
Przyjmie Medora? jak zniesie boleści?...

Wtenczas, raz tylko wtenczas, z cichym jękiem
Porwał się z miejsca i z kajdanów brzękiem
Wzniósł nagle ręce, jakby zerwać żądał
Więzy, na które z wściekłością poglądał.

1035 
Lecz udał męstwo, czy się w nie uzbroił:

Zaśmiał się gorzko, i gniew uspokoił.
»Teraz niech przyjdą! niech znajdą katusze
Gorsze! niech znajdą!... Lecz odpocząć muszę«.
Rzekł, padł na łoże, zamknął skrzące oko,

1040 
I co bądź marzy, znać, że śpi głęboko.


Noc jeszcze, — północ już była minęła,
Gdy pożar floty i bitwa się wszczęła.
Jak Konrad w planach, godna wodza rzesza
Skora w pełnieniu i w pracy pośpiesza.

1045 
Nie było złego, choć w tak krótkiej chwili,

Coby go, mogąc, wrogom nie zrobili.
W godzinie Konrad — korsarz na pokładzie,
Na lądzie rycerz, derwisz na biesiadzie,
Odkryty, bliski śmierci, ocalony,

1050 
Zwycięzca, tyran, zbawca, zwyciężony,

Jeniec, w kajdanach jak zbrodzień, po wojnie,
Skazany na śmierć... i usnął spokojnie!