Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Lecz kto chcesz dojrzeć jej pełnię lub zmiany,

240 
Wtenczas patrz chyba, gdyś sam niewidziany! —

Patrz! gdy wódz w nocy, z rozognionem czołem,[1]
Załamał ręce, szybkiem chodzi kołem,
I nagle stanie, i zadrży — czy w ciszy
Siedzącej zdrady kroków nie dosłyszy? —

245 
Patrz, jak się dziko groźna brew nachmurza,

Gdy każdym nerwem wnętrzna miota burza.
Patrz w jego wzroku na szaleństwo ducha!
Iskrzy, mgli, krzepnie, i znów ogniem bucha.
Patrz — jeśli zniesiesz widok tej katuszy, —

250 
Jaki los jego! jaki pokój duszy!

Jak, cel zawiści gminu, śród ukrycia
Pożywa owoc występnego życia!
Patrz! tam go poznasz; — lecz któż tak z badaczy
Przejrzy człowieka? — któż ducha obaczy?

XI
255 
Lecz nie natura stworzyła w Konradzie

Srogiego wodza zbójeckiej gromadzie.

  1. ww. 241—54 brzmią w oryg.: »to przyśpieszony krok, oczy podniesione w górę, zaciśnięta pięść, to chwila przerwy, chwila śmiertelnej męki, co słucha, wstrzymawszy się nagle, czy jakiś krok zbyt bliski nie zbliżył się natrętnie w tej chwili ataku trwogi; to znów każdy rys twarzy pracuje pod wpływem serca, pod wpływem uczuć puszczonych wolno, aby nabrały mocy, a nie aby uleciały, które podnoszą się, skręcają, walczą, które krzepną lub rozżarzają się, płoną w policzkach lub parują potem na czole; — wtedy, obcy mężu! jeżeli możesz i nie drżysz, patrz na jego duszę, na spokój, który mu przypadł w udziele! Patrz, jak to samotne i wypalone łono piecze dręcząca myśl o przeklętych latach! Patrz, — lecz któż widział albo kiedykolwiek zobaczy człowieka jakim on jest naprawdę, — ducha tajemnego zupełnie wyzwolonego« (z materji).