Strona:Jerzy Bandrowski - Sosenka z wydm.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A cóż wy sobie myślicie! — wołała. — Do mnie przychodzą w nocy wszystkie wiatry morskie! Widziałam i Ost, i Zydę, płaczącą z zimna, i wielkiego wodza czarnych obłoków deszczowych, Westową Burzę w koronie z orlich piór i na karym rumaku! Norda też do mnie przyjdzie, z pewnością. Zobaczycie! Zobaczycie! A wtedy ja jej wszystko powiem i poproszę ją o ryby dla waszych tatusiów i dla siebie.
— Co też ty wygadujesz, Dorotko! — rzekła mamusia, z niepokojem przyglądając się córeczce. — Kiedyż to wiatry morskie przychodziły do ciebie?
— A w nocy, jak mamusia spała!
— Musiałaś mieć gorączkę.
Mamusia położyła Dorotce rękę na czole. Czoło nie było rozpalone.
— Wcale żadnej gorączki nie miałam! — upierała się dziewczynka. — A wiatry morskie widziałam tak, jak widzę mamusię!
— Śniło ci się, dziecinko.
— Niech będzie, że mi się śniło! A ja wiem na pewno, że rozmawiałam z wiatrami morskiemi, i że pani Norda do mnie przyjdzie!
I istotnie, w nocy Norda przyszła, cała zakuta w zbroję srebrzysto-lodową, w obszernym, ciężkim płaszczu czarnym, trzepocącym się jej u ramion. Na głowie miała lśniący hełm z czarnym pióropuszem, a w ręku trzy-