ciemną noc i wzburzone morze. Rzecz dziwna: po morzu przewalały się fale jak góry, a w pobliżu statku woda była spokojna. Sam statek doznał niezrozumiałej przemiany. Zniknęły brunatne, połatane żagle, kręgi lin poczerniałych od soli morskiej. Na złotych masztach ze złotych rai spływały purpurowe, jedwabne żagle, jaśniejące wzorzystemi wyszywaniami z pereł. Osady masztów były rubinowe, burty srebrne, ostroga z wielkiego brylantu świeciła, jak gwiazda. Również brylantowe było koło sterowe, przy którem na szeroko rozstawionych nogach stał nie
znany Pawłowi sternik z długą brodą i nastroszonemi, krzaczastemi brwiami. Mimo
orkanu i szalonego pędu statku sternik potężnemi dłońmi kręcił kołem sterowem, jakgdyby to była zabawka.
Cały pokład pełen był pracujących żwawo
marynarzy. Mimo że okrętnicy ci byli przy pracy w burzy i pięli się po masztach i rajach, nie mieli na sobie ani niezdarnych eltychów, ani zydwestek, lecz ubrani byli, jak na
paradę, w świątalne granatowe mundury marynarskie i czapki z wstążeczkami ze złotym
napisem „Gwiazda Polarna“. Na błękitnych
kołnierzach ich głęboko wyciętych bluz lśniły
kotwice z brylancików. Mimo gwałtownego
wichru i fal wzburzonych, dziwni marynarze
poruszali się i pracowali sprawnie i żywo, jak
Strona:Jerzy Bandrowski - Sosenka z wydm.djvu/43
Ta strona została skorygowana.