Strona:Jerzy Bandrowski - Sosenka z wydm.djvu/293

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czy kot morski o nim nie wiedział, czy też niewiele sobie z niego robił, nie mogę powiedzieć, wiadomo mi tylko, że gdy przy najbliższym szczęśliwym połowie, kiedy ciemną burzliwą nocą żaki aż się wzdymały od węgorzy — zakradł się w jeden z nich na zwykłą ucztę, dziesiątki tęgich, długich, dorodnych węgorzy oplotły jego nogi, ciało, szyję i zaczęły go dusić. Kot morski jest bardzo silny, ale i węgorze są silne, tak że gdy zauważą w skrzyni szczelinkę, to ogonami potrafią ją rozszerzyć do tego stopnia, iż wszystkie Uciekną. Walka była tedy bardzo ciężka i zawzięta. Obronną ręką wyszedł z niej kot morski, który miał zęby i pazury i mógł przeciwników drzeć na sztuki. A tedy z ich dławiących objęć wyzwolić się zdołał, niemniej natychmiast wyrwał szeroką dziurę w żaku, Przez którą uciekł jak oparzony, porwawszy w zęby najtłustszego przeciwnika dla pokrzepienia sił.
Pożarłszy tego, rozejrzał się tęsknie po srebrzącej się już świtaniem zatoce i zaśpiewał żałosnym głosem:
— Żegnam cię, królestwo moje, bo oto wielka krzywda i zniewaga spotkała mnie od niewiernego ludu mego! Wiem, że boleśnie jest być pożeranym. Prawo jednak od wieków i na wieki postanowiło, że kot morski ma pożerać węgorze, a zaś węgorzom nie wolno po-