Strona:Jerzy Bandrowski - Sosenka z wydm.djvu/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Więc chciałbyś dostać się na statek? Chodźno tu bliżej, niech ci się przyjrzę.
Chłopak z bijącem sercem zbliżył się do stołu.
Rybak, który z nim rozmawiał, był człowiekiem starszym już, o starannie wygolonej, brunatnej twarzy, rysów poważnych, niemal surowych. Głębokie brózdy przecinały mu czoło, z pod którego patrzyły oczy jasne, wielkiej dobroci, o prawie dziecinnem spojrzeniu. Był to niewątpliwie Kaszeba. Obok niego siedział barczysty rybak, z twarzą również ogoloną, ale o gęsto zarosłem, szpakowatem podgardlu, jakie noszą rybacy helscy. Był z pewnością Helanem.
Kaszeba przyjrzał się dobrze Pawłowi i zadał mu kilka pytań, poczem, zwróciwszy się do swego towarzysza, przez chwilę naradzał się z nim w żargonie helskim, którego chłopak dobrze nie rozumiał. Wreszcie kazał mu się przysiąść, postawił mu szklankę psiwka i zaczął mówić:
— Jabym cię na statek wziął, chłopca okrętowego potrzebuję, ale sprawa jest taka:
„Gwiazda Polarna“ leży —
— To jest ten sztimr?
— Nie sztimr, tylko okręt dwumasztowy, ma rejd między Gdańskiem a Amsterdamem, należy do towarzystwa holenderskiego. Ale