Strona:Jerzy Bandrowski - Sosenka z wydm.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Korków nie oddam! — wykrzyknął szkólny. — A któż jest twoim ojcem?
— Moim ojcem jest pan na Wielkim Szlirze, Zielenicy, Siedmiu Srebrnych Kulach i Drugiej Rewie.
— Co to wszystko znaczy?
Dziewczyna uśmiechnęła się pobłażliwie, trochę zdziwiona spojrzała na szkólnego i rzekła:
— Pan jest szkólny, a nawet takich rzeczy pan nie wie! Zielenica, to głębokie miejsce w morzu, gdzie woda jest zielona, szur — to wielka głębina, kule — to jamy w dnie morskiem, rewa — mielizna, o którą fale się łamią, i dlatego w tem miejscu morze chrapie. Każdy rybak o tem wie.
To rzekłszy, odwróciła się i poszła w kierunku wędzarni Hermańskich.
Od tego czasu szkólnego zaczęła dręczyć ciekawość. Dziwna dziewczyna powiedziała mu przecie, że gdyby jej oddał korki, mogłaby go wprowadzić do swego podwodnego mieszkania. Uważał to wprawdzie tylko za podstęp, mający na celu wyłudzenie zpowrotem korków, ale przecie ona sama mu powiedziała, że pragnie ich tylko na jeden dzień.
Możeby jednak spróbować...
— Naco ci te korki? Przecie i tak, wchodząc do swego domu, zostawiałaś je przed podwodnemi drzwiami.